Co to może oznaczać dla strefy euro? Renegocjacja pakietu fiskalnego, na którą będzie naciskać Francja ma przynieść Europie impuls do rozwoju. Tak na prawdę nie będzie ważna sama treść pakietu – w końcu dotychczasowy w dużej mierze był powtórzeniem zapisu przyjętego niedawno sześciopaku – jego rozwiązania więc całkiem nie znikną. Ważne będzie czy uda się ten nowo wynegocjowany pakt ‚sprzedać’ rynkom jako umowę na której można budować zaufanie do polityki finansowej państw strefy euro. Nowy prezydent Francji zapewne znajdzie poparcie wśród wielu przywódców europejskich, szczególnie tych z krajów wymagających głębokich reform. Podobne w swojej wymowie stanowisko od dłuższego czasu prezentuje włoski premier Mario Monti, wskazując na potrzebę nie tylko oszczędzania ale i pobudzania wzrostu, ostrzegając równocześnie przed podejmowaniem decyzji ponad głowami obywateli, którzy za pomocą kartki wyborczej lub też wyjścia na ulice mogą okazać swoje niezadowolenie. Lekcja grecko-francuska jest potwierdzeniem tego faktu, którego nie może zignorować nawet kanclerz Merkel (której wyborcy swoją drogą domagają się jeszcze większej dyscypliny finansowej od państw zagrożonych bankructwem). Niemniej pakt fiskalny w każdej wynegocjowanej formie będzie nastawiony na konsolidację strefy euro, nie na jej rozpad. Należy wspomnieć niedawny list podpisany przez premiera Polski Donalda Tuska i Wielkiej Brytanii Davida Camerona w sprawie polityki wzrostu gospodarczego w UE i nie ograniczania się tylko do przyszłych oszczędności.
Co innego w przypadku Grecji. Niemożność utworzenia rządu, lub też przejęcie władzy przez partie wprost kontestujące potrzebę oszczędności mogą doprowadzić do bankructwa Grecji lub jej wystąpienia ze strefy euro. Właśnie. Mogą. Ale nie muszą. Dotychczasowi sojusznicy Niemiec w kwestii zacieśniania dyscypliny fiskalnej mogą przestraszyć się głosu ulicy, oraz kosztów jakie niosłaby za sobą dezintegracja strefy euro. Należy dodać że nie jest w polskim interesie aby Grecja przestała być członkiem strefy, co pośrednio odbiłoby się niekorzystnie również na polskiej gospodarce. Docenić trzeba również fakt, że Grecja jest przecież jednym z krajów, który ponosi duży wysiłek zabezpieczenia znaczącej części zewnętrznej granicy Unii.
Na pewno po tych wyborach nic już nie powinno zostać takie samo. Bez względu na to jak finalnie będą wyglądać rozwiązania dla strefy euro, minione wybory pokazują nam że musimy się bardziej wsłuchiwać w głos obywateli. Inaczej wybory wygrywać będą ruchy skrajne i antysystemowe – co tylko jeszcze mogłoby zmniejszyć i tak już nadwątloną stabilność.