Dziś zainstalowana w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym moc energii pozyskiwanej ze źródeł odnawialnych wynosi 5177 MW. Daleko nam do tych krajów unijnych, które już od kilku lat konsekwentnie inwestują ogromne pieniądze w rozwój zielonej energetyki. W Niemczech daje ona już 27 tys. MW, w Hiszpanii – 21 tys. MW. We Francji, Danii i w Wielkiej Brytanii buduje się morskie farmy wiatrowe. Coraz więcej wiatraków pracuje u naszego zachodniego sąsiada. W Czechach z kolei, jadąc autostradą do Pragi, można zauważyć całe połacie pól zajętych przez farmy fotowoltaniczne. Jeśli w najbliższych latach nie uzupełnimy bilansu energetycznego właśnie z zielonej energetyki, może grozić nam niedobór mocy. Pierwsza siłownia jądrowa ma zostać uruchomiona najwcześniej po 2020 r. W tej sytuacji nie można jej traktować jako panaceum na niedobory prądu. By gospodarka tego nie odczuła, konieczne są inwestycje w OZE. Zwłaszcza, że należy się liczyć z wyłączaniem funkcjonujących bloków energetycznych. Aż 73 proc. turbin, urządzeń, linii przesyłowych jest już wyeksploatowana. I nie może to dziwić, gdyż są to inwestycje poczynione jeszcze w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Nie da się szybko zmodernizować przestarzałych urządzeń ani budować kolejnych bloków, bo w grę wchodzą gigantyczne pieniądze. Szacuje się, że powinniśmy każdego roku wyłożyć na te przedsięwzięcia ponad 20 mld zł. A wieloletnie potrzeby cały energetyki sięgają co najmniej 200 mld zł. Na pewno nie zrezygnujemy węgla, który na długo jeszcze pozostanie podstawowym surowcem energetycznym. Ale jego udział w bilansie mocy będzie się stopniowo zmniejszał.
Około 1000 MW rocznie z OZE
Wykorzystanie odnawialnych źródeł energii nie tylko wzmacnia bezpieczeństwo energetyczne kraju, ale też tworzy miejsca pracy, daje dodatkowe dochody rolnikom oraz obniża emisyjność gospodarki. W naszych realiach najważniejszymi rodzajami OZE są i będą: biomasa. biogaz, energia wiatrowa na lądzie i na morzu i energia słoneczna. Ocenia się, że powinniśmy pozyskiwać z nich 1000 MW rocznie. Już od wielu lat buduje się u nas co roku kilkadziesiąt elektrowni wodnych, powstają coraz więcej biogazowni, przybywa wiatraków na lądzie, ale są to inwestycje o małej mocy. Budowa morskich farm wiatrowych mogłaby zasadniczo zmienić ten obraz. Zakończyły się już prace nad projektem Programu Rozwoju Morskiej Energetyki i Przemysłu Morskiego. Zakłada on, że do 2030 r. morska energetyka wiatrowa wniesie do polskiej gospodarki wartość dodaną w wysokości 81,8 mld zł, z czego poziom przychodów budżetowych z tytułu podatku CIT i podatków pośrednich powinien osiągnąć około 16,3 mld zł. Z tej kwoty około 13,4 mld zł trafi do kasy państwa, a reszta zasili budżety województw, powiatów i gmin. Od 2030 r. przez 20-25 lat działania tych farm do finansów publicznych popłynie każdego roku 3,4 mld zł. Liczą się nie tylko pieniądze. Nie mniej ważne są miejsca pracy. W oparciu o analizę wpływu morskich farm wiatrowych na rynek pracy w Niemczech i w Wielkiej Brytanii, można szacować, że w fazie inwestycyjnej przy zainstalowanej mocy 6 GW zatrudnienie znajdzie około 35 tys. pracowników. W przypadku 1 GW będzie to pięć tysięcy. Oczywiście, MFW będą zlokalizowanie tylko na morzu w polskiej strefie ekonomicznej. Już wiadomo, że inwestowaniem zainteresowane są spółki polskie i zagraniczne – belgijskie, niemieckie i portugalskie. W samej fazie budowy budżet państwa nie ponosiłby żadnych kosztów.
Uzupełni ubytek mocy
Nie łudźmy się, nie osiągniemy poziomu rozwoju OZE, jaki jest w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy w krajach skandynawskich. Decydują o tym warunki naturalne. Mamy niewiele rzek o bystrym nurcie, a po terytorium naszego kraju nie hulają wiatry. To sprawia, że wiatraki lądowe pracują u nas najwyżej 70-80 dni w roku, gdy na przykład w Danii około 200 dni. Inna więc jest ich wydajność. Z kolei farmy fotowoltaniczne są bardzo drogie. Trzeba w nie zainwestować ogromne pieniądze, które zwrócą się po wielu latach. Jak dotąd mamy jedną z prawdziwego zdarzenia taką farmę w Wierzchosławicach, w której udziały ma samorząd. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by budować biogazownie. Nie mamy ich wiele – nieco ponad 200, gdy w Niemczech jest ich cztery tysiące. Ale ten kraj przestawia swoją energetykę na zupełnie nowe tory. Stopniowo będą wygaszane siłownie jądrowe, a ubytek mocy ma dać energia ze źródeł odnawialnych. U nas przeciwnicy inwestowania w biogazownie i w biomasę podnoszą alarm, że oznacza to zabieranie pod tę produkcję ziemi rolnej. Dziś rośliny energetyczne uprawia się na zaledwie 10 tys. hektarów. Bez uszczerbku dla produkcji rolnej można przeznaczyć na potrzeby energetyki nawet milion hektarów. Nie da się ukryć, że przejście z energetyki konwencjonalnej na zieloną to długotrwały proces. Nie da się tego zrobić z roku na rok. Wymaga dobrej strategii politycznej, gospodarczej, odpowiednich rozwiązań prawnych oraz zaplecza wykonawczego. Obecnie ministerstwo gospodarki konsultuje najnowszy projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Będzie on stanowić fundament prawny dla realizacji przedsięwzięć w tym sektorze.
Wsparcie dla najbardziej efektywnych technologii
W ostatnich latach udało się zwiększyć udział OZE w końcowym zużyciu energii z 8,87 proc. w 2009 r. do 10,8 proc. w 2011 r. W 2020 r. mamy osiągnąć poziom 15,85 proc. Największa jej część jest zużywana w ciepłownictwie i chłodnictwie, na drugim miejscu jest elektroenergetyka, a na trzecim transport. Dynamika rozwoju OZE jest zgodna z założeniami rządu przyjętymi w Polityce Energetycznej Polski do 2030 r. oraz w Krajowym Planie Działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych. Ministerstwo gospodarki przygotowało takie rozwiązania, które zapewnią zrównoważony rozwój energetyki odnawialnej. Proponowany system wsparcia polega na utrzymaniu dotychczasowych zasad w przypadku istniejących instalacji. Obecni wytwórcy mają więc zapewnioną gwarancję praw nabytych. Ale mogą oni skorzystać z nowych rozwiązań, gdy wynika to rachunku ekonomicznego. W pierwszej kolejności środki trafią na wsparcie tych technologii, które w polskich warunkach charakteryzują się największą stabilnością oraz najniższym kosztem wytwarzanej energii elektrycznej. Kryterium będzie stanowiła cena za jednostkę wytworzonego prądu. Oznacza to, że na wsparcie mogą liczyć przede wszystkim najefektywniejsi wytwórcy. Dotyczyć to będzie między innymi turbin wiatrowych zlokalizowanych na obszarach o najlepszej wietrzności mające dobry dostęp do sieci energetycznej, biogazowni w instalacjach dysponujących dużym zapleczem surowcowym i odpadowym czy elektrowni wodnych o najwyższym wskaźniku uzyskiwanej mocy. Ograniczana będzie pomoc finansowa dla instalacji tzw. spalania wielopaliwowego oraz dużej, powyżej 1 MW, energetyki wodnej. Planuje się wprowadzenie ceny referencyjnej za jednostkę energii, by zminimalizować ryzyko nadmiernego wsparcia, na przykład w wyniku zmów cenowych. Oferty przekraczające cenę referencyjną zostaną odrzucone. Czas wsparcia dla wytwórców nie będzie dłuższy niż 15 lat.
Producenci energii zostaną włączeni w system aukcji – oddzielnej dla obiektów o mocy zainstalowanej do 1 MW, odrębnej dla większych. Wziąć w nich udział mogą projekty, które przejdą procedurę prekwalifikacji. By tak się stało, muszą spełniać określone wymogi, czyli mieć decyzję lokalizacyjną pozwolenie środowiskowe, warunki przyłączenia do sieci elektroenergetycznej, plan inwestycyjny i udokumentowane fundusze finansowe, niezbędne do realizacji inwestycji. Na korzystne rozwiązania może liczyć energetyka prosumencka, czyli wytwarzanie prądu na własne potrzeby. Osoby fizyczne, produkujące energię w mikroinstalacjach, będą zwolnione z obowiązku prowadzenia działalności gospodarczej i z uzyskiwania koncesji. Nadwyżki prądu będą kupowane po cenie 80 proc. średniej ceny na rynku konkurencyjnym. Nowy system wsparcia odnawialnych źródeł energii będzie tańszy niż obecny. Ministerstwo gospodarki szacuje, że jego koszt w 2020 r. zostanie ograniczony o ponad połowę i umożliwi wytwarzanie 32,4 TWh energii elektrycznej. Ważne jest to, że rozwiązania aukcyjne zapewnią kontrolę ilości i struktury OZE w systemie elektroenergetycznym. Doprowadzą do dywersyfikacji produkcji i zapewnią wykorzystanie lokalnych zasobów.
Teresa Hurkała
Fot. Wiesław Sumiński
Źródło: www.zielonysztandar.com.pl – Odnawialna moc do pozyskania
{flike}