Przypominam, że projekt prywatyzacji Lasów Państwowych pojawił się tylko jeden raz w okresie III RP, za rządów AWS, kiedy ministrem środowiska był profesor Szyszko (obecnie PiS). Zakładano wówczas przekształcenie Lasów Państwowych w spółkę (prawa handlowego). Koncepcja ministra Szyszki szła w kierunku wykupu przez Lasy Państwowe bonów reprywatyzacyjnych będących w posiadaniu osób z tytułu utraty lasów po II wojnie światowej (miała to być tzw. renta leśna).

Na szczęście do uchwalenia ustawy nie doszło, bo Lasy Państwowe wtedy były w katastrofalnej sytuacji finansowej (miały 91 mln zł strat, a na „rentę leśną” potrzeba było 95 mld zł). Profesor Szyszko, który był autorem projektu tej „renty leśnej” został wtedy odwołany ze stanowiska, bo w rządzie zwyciężyła koncepcja „spółki” a nie „renty”. Dziś trudno ocenić, co było groźniejsze: „dżuma” czy „cholera”, problem się rozwiązał sam wraz z upadkiem rządu AWS, potem nikt już nigdy do prywatyzacji lasów nie wracał, za wyjątkiem PSL, które złożyło w Sejmie wniosek o zmiany Konstytucji, tak aby raz na zawsze prywatyzacji zakazać.

Dziś Pan Szyszko (PiS) nawołuje do zbierania podpisów w obronie Lasów Państwowych, bo rząd chce przeznaczyć cześć z 3-miliardowego zysku Lasów Państwowych na remonty dróg wiejskich, które to Lasy rozjeżdżają. Rozjeżdżają nie tylko drogi wiejskie, czego przykładem może być droga powiatowa Lubań-Platerówka (na remont dróg powiatowych te środki nie będą przeznaczane). Tu należy powiedzieć, że Lasy Państwowe od kilku lat prowadzą bardzo racjonalną gospodarkę powierzonym majątkiem i z własnej woli dokładały się do odbudowy dróg gminnych, tak że nie będzie to nic nowego. Z całym szacunkiem dla Pana Profesora, ale przypomina się stare przysłowie – „Sama świnia worek drze i sama kwiczy”. Obłudę należy zwalczać podając fakty.

Źródło: http://jozefracki.blog.onet.pl

{flike}